poniedziałek, 25 grudnia 2017

Więzi

Witaj!
Radosnych Świąt!

Przez ostatnie spotkania, okres Bożego Narodzenia, czas spędzony z rodziną, odwiedziny... Chcę się zatrzymać nad relacjami między ludźmi. Nad pojęciem rodziny. Czym ona właściwie jest? Jak to się dzieje, że przywiązujemy się do innych, czasem nawet niemal obcych osób? Czy mogę nazwać rodziną kogoś, z kim nie łączą mnie więzy krwi ani żaden ślub? Z kim spędzać święta?

Mamy w rodzinie różne osoby, mamy różnych znajomych, przyjaciół, swoje połówki. Z każdym z nich łączy nas indywidualna więź. Jest między nami relacja bliższa lub dalsza, ale jest. Nie tyle czujemy, co zdajemy sobie sprawę z tego, że druga osoba jest kimś ważnym, kogo nie chcielibyśmy stracić. W różnym stopniu przywiązujemy się do bliźnich. Czasem wchodzimy w relację z kimś zupełnie obcym i ona staje się dla nas tak bliski, że traktujemy go jak rodzinę. Mamy potrzebę spotykać się z tą osobą i powierzać jej swoje tajemnice, które nierzadko nie trafiają do bliskich. (Fakt, o niektórych sprawach od tak nie mówi się rodzicom) Rodzina to nie tylko wspólna krew, czy pochodzenie, to także relacje jakie nas jednoczą. To osoby, o podobnych poglądach, z którymi spędzamy więcej czasu niż ze znajomymi.



Dbajmy o tych, z którymi dobrze spędza nam się czas, którzy są dla nas ważni. Troszczmy się o nich! Pokażmy jak bardzo ich kochamy!

Serdecznie pozdrawiam moją każdą rodzinę ♥
\Daria

niedziela, 26 listopada 2017

Motyw Mustanga

Witajcie!
Znów dawno mnie tu nie było, nadal porządkuję swoje życie. Ciągle pracuję nad sobą i choć ostatnio za bardzo skupiłam się na sobie samej to wyciągnęłam z tego wnioski i żałuję. (Przepraszam tych, których zaniedbałam. Zawsze jesteście dla mnie ważni ♥)

Dzisiejszy temat podrzucił Karol już dość dawno, ale jakoś nie udało nam się niczego zapisać.
Dlatego mając na uwadze ostatni miesiąc i kolejną pozycję w wersjach roboczych chcę ją stamtąd wyciągnąć :D

Mustang jest bardzo trafną metaforą.
Zdarza nam się gdzieś biec, spieszyć, robić na ostatnią chwilę. Chcemy zdążyć do celu za wszelką cenę. Jedziemy jak najszybciej byle na czas dotrzeć na miejsce. Skupiamy się na ostatecznym celu, pomijając wszystko po drodze. Gdy już dotrzemy, sekunda i mamy kolejny. Znów pędzimy, ile koni pod maską, by być pierwszymi. Nie zważamy na ograniczenia, które niekoniecznie pozwalają nam jechać z taką szybkością.
Bycie na czas jest istotne, cel jest potrzebny. A co z pośpiechem? Jaki on ma sens? Czy warto robić coś kosztem czegoś innego (ważniejszego?), kosztem kogoś innego? Co będzie, gdy osiągniemy już wyznaczony cel? Czy ma on wystarczająco dużą wartość, czy wprowadza do naszego życia dobro? Co z osobami, które prosząc o podwózkę pozostaną same? Co, jeśli rozpędzeni przegapimy drogę do prawdziwego Szczęścia? Czy będziemy mięli odwagę wrócić?


Chociaż jest to bardziej wymagające i za razem wartościowsze (jak to prawdziwe życie ♥), czasem lepiej iść spokojniej i pewniej, mając na uwadze wszystko co spotyka nas na drodze. Umiejmy obserwować wszystko co się dzieje, co nas kształtuje i jak kształtuje. Podejmujmy odpowiedzialne decyzje, zawracajmy ze zgubnej drogi. Otwórzmy oczy by dostrzec piękno krajobrazów, ludzi i nie przegapimy istotnych momentów naszego życia.

Mam nadzieję, że dążycie do pięknych celów idąc dobrą drogą.
Kocham Was!  ♥

****
Oczywiście każdy z nas jest inny więc patrzmy na posty z dystansem :D

A i szanujemy Mustangi ;D

I jeszcze dziękuję Karolowi za współudział w tworzeniu tego bloga :3
****

\Nadzieja

niedziela, 29 października 2017

Jak mi to działa na... zmysły

Hej! Witaj!
Po swojej regeneracji wróciłam z porządną dozą rozmyślań.

Jak już wiecie, miałam swoje dni porządkowania świata duchowo-psychicznego. Nadal zastanawiam się nad wieloma sprawami, pytam, rozważam. Czuję się jakbym poznawała cały ten świat na nowo, odkrywała to, o czym inni tak zawzięcie piszą, mówią, a w co nie chciałam wierzyć, odrzucałam. Zaczęłam z ufnością słuchać mądrzejszych i żyć ich radami.

Najprostsza rzecz. Muzyka. Wspaniały prezent.
Gdy byłam jeszcze w gimnazjum też miałam swój ciężki okres (czas nastoletniego buntu, szukania tożsamości). Wtedy mnóstwo łez wylewałam właśnie słuchając muzyki. Bardzo silnie wpływała na moje zmysły. W ten sposób uwalniałam ukrywane emocje.



Później jakoś o tym zapomniałam, nie potrzebowałam płakać. Czemu? Przestałam tłumić uczucia. Po prostu żyłam z nimi. Byłam szczęśliwa, świadomie szczęśliwa. I choć czasem słuchałam czegoś, co poruszało serce, to głównie po to by wykrzesać z siebie jak najwięcej energii, trwać w motywacji do działania. Coś, co mogło jeszcze bardziej rozradować serce.

Kilka dni temu zaniechałam zadań domowych z braku sił (Mój kolejny mały sukces - nie katuję się nauką do upadłego), nie wyłączyłam melancholijnej muzyki. Siedziałam pisząc co przeżywam. Co za to dostałam? Świadomość, jak bardzo czasem potrzebuję ciszy, łez i Tej drugiej osoby. Wiem nawet, że emocje to skarb. Skoro wiem, które pozytywnie na mnie wpływają, nie chcę ich blokować. Chcę żyć z nimi rozważnie: nie poddając się im w stu procentach, jednocześnie mając je na znacznej uwadze. Nie do wszystkich spraw można podchodzić czysto praktycznie. Czasem trzeba posłuchać serca.

Trzymajcie się Kochane Misiaki.
\Nadzieja

niedziela, 15 października 2017

Gotowa do walki!

Witaj!
Wiem, dawno mnie tu nie było. Nie lubię pisać tego typu rozważań, gdy nie jestem w odpowiednim psychicznym stanie. Wolę najpierw coś przeżyć, by móc się z Tobą tym podzielić. Ostatnio po prostu długo zmagałam się ze swoim wnętrzem…. Najwidoczniej tyle trzeba było mi czasu. Mam nadzieję, chcę wierzyć, że to koniec moich ciągłych upadków tego typu. Podniosłam kolejną rękawicę, tak łatwo się nie poddam. Mam po co, mam z Kim i mam dla kogo walczyć.

Jak to powiedział pewien ksiądz na spotkaniu „w strefie wolności” podczas „Light for Life” w Wambierzycach… Powiedział coś w stylu: „Bierz udział w bitwie! Każdej! Każda kolejna, nawet pomimo upadku, dodaje siły.”  Spojrzałam dziś na te słowa zapisane jako notatka w telefonie, idealnie opisują to co się u mnie działo, nadal dzieje. To się dzieje ciągle, u Ciebie także, prawda?

Kto z nas nie ma problemów, spraw, z którymi ciągle walczy? Zawsze wygrywasz? To jest życie, jesteśmy ludźmi, słabymi upadającymi człowieczkami. Nie raz jeszcze będziesz podnosić się z ziemi, otrzepywać ubranie i stawać do kolejnej bitwy.

Moje ostatnie (prawie) dwa miesiące, dotyczyły właściwie jednej kwestii, u Ciebie mogą to być różne sfery życia. Możesz potrzebować mniej czasu niż ja, może potrafisz sprawniej wstać. Może przeżyłaś/przeżyłeś już tyle, że po prostu wiesz jak stanowczo stanąć na danym terenie. Nie? Może jest to dla Ciebie nowa sytuacja i nie masz pojęcia dokąd właściwie iść. Każdy problem jest inny. Nie ma dwóch identycznych osób, wnętrz, a co za tym idzie nie ma określonego schematu rozwiązania Twojego kłopotu. Dlatego nie bój się rozważać, nie bój się wierzyć.


Czasem żeby iść na przód trzeba potknąć się o kamień, by nie zahaczyć głową o kolczastą gałąź. Wtedy podnosisz kamień, który okazuje się być diamentem.
Pamiętaj jeszcze, że nie wolno iść przez życie schylonym bojąc się gałęzi, mierz się z nimi, bo nabawisz się garba na plecach.

Wiem, że jeśli walczysz w słusznej sprawie, wygrasz w końcu i staniesz się siłaczem jakich mało. Bo rzeczywiście każda walka, nie tylko wygrana, umacnia, motywuje i odradza do życia. Zobacz, wróciłam do pisania. A to jedynie malutka część tego co będzie się działo!

Powodzenia!

\Nadzieja

niedziela, 27 sierpnia 2017

Być piękną.

Witajcie!
Sierpień prawie za nami. Zaczynamy okres postanowień: "nowy rok szkolny, nowa ja". Szczerze? Życzę Ci tego! Bądź najlepszą wersją siebie.

Myślę, że dzisiaj coś bardziej dla dziewczyn chociaż mam nadzieję, że i chłopakom się przyda. Nie wiem też jak to wygląda z drugiej strony. Także jeśli jesteś mężczyzną możesz mnie uświadomić w tej kwestii. Będę wdzięczna!

Też tak masz, że gdy któregoś dnia zadbasz o siebie bardziej niż normalnie, powiedzmy zrobisz sobie makijaż (gdzie codziennie go nie robisz), gdy założysz przemyślany strój, zamiast jeansów i koszulki, czujesz się lepiej? Podnosisz głowę, uśmiechasz się, bo jest Ci inaczej, czujesz się bardziej wyjątkowa. Widzisz na sobie wzrok innych ludzi. A jak już ktoś powie "Nie poznałam/poznałem Cię", czy "Wow! Ale wyglądasz!" to promieniejesz niczym poranne Słońce.

Takie komentarze bardzo motywują, dodają skrzydeł, kobieta tym bardziej czuje się piękna i stara się jeszcze bardziej.

Niby pod czyimś natchnieniem, żeby ludzie mogli Cię zobaczyć. Ale czy robisz to dla innych? Tylko częściowo, bo przecież sama z tego czerpiesz. Przynajmniej tak powinno być.


Mogłoby wydawać się, że gdy dziewczyna już ma kogoś, dla kogo jakkolwiek by nie wyglądała i tak będzie najpiękniejszą, przestaje się na tym skupiać. Nic bardziej mylnego. Ona chce DLA NIEGO wyglądać wspaniale, żeby nigdy nie przestał się nią zachwycać, żeby nie chciał patrzeć na inną.

Jesteś piękna, wiesz o tym?

****
Swoją drogą zapraszam do dyskusji, rozmów, uświadamiania :D
Jeśli masz ochotę, potrzebę podzielić się spostrzeżeniami, napisz. Możemy coś razem skleić, możesz włączyć się w prowadzenie tego bloga.
****

/Nadzieja

środa, 2 sierpnia 2017

Rozmowy o marzeniach.

Witaj!
Jak mijają Ci wakacje? Mam nadzieję, że całkiem zacnie :D

Dzisiaj mamy dla Was owoc współpracy ^^

- Zaczynasz marzyć o karierze wśród reflektorów, żeby po czasie zmienić to w pragnienie bycia dobrą żoną, matką, nauczycielką.
- Najpierw marzysz o rajdówce, a potem dochodzisz do wniosku, że wystarczyłoby Ci Seicento.

Od rzeczy i planów przyszłościowych po najprostsze rzeczy albo nawet uczucia czy czyjąś obecność.

Bo marzenia zmieniają swoją wielkość i wartość wraz z wiekiem.

Rzeczywiście, jako dzieci mamy wygórowane wizje tego kim będziemy w przyszłości, co sobie kupimy. Wraz z upływem lat, z mądrością jaką nabywamy, realizmem, odpuszczamy te marzenia na rzecz prziemniejszych, głębszych. Pewnie czasem wraca do nas wspomnienie niespełnionych dziecięcych marzeń i zastanawiamy się nad tym dlaczego zostały zapomniane. Innym razem tracimy je i pozostają niespełnione. Myślę jednak, że życie jest na tyle zaskakujące, że jeśli dawne marzenia są warte spełnienia to prędzej, czy później trafimy na okazję, człowieka, który w tym z chęcią pomoże, wesprze. Warto wtedy pomyśleć, czy nadal tego chcemy, czy to nas ubogaci.

Innym razem może być tak, że czegoś chcemy, pragniemy i marzymy o tym, a dostajemy coś zupełnie innego. Wtedy okazuje się, że to jest jeszcze lepsze niż to o czym marzyliśmy początkowo. Bo bywa, że jakieś konkretne wydarzenia (czasem niekoniecznie miłe) prowadzą nas do spełnienia naszych marzeń.



Warto mimo wszystko mieć marzenia, bo dodają sił i są motywacją i dają nadzieję ( ;D ) na ich spełnienie kiedyś tam i dzięki nim możemy też obierać sobie cele w życiu.

Nawet te najprostsze, dorosłe marzenia są ważne. Są głębokie i popychają do jeszcze głębszych spraw.

\Misiaki

piątek, 23 czerwca 2017

Podróż.

Witaj!
Jak miło, że znów tu jesteś.
Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mnie to cieszy!

Pomimo, że żyję już na tym świecie ponad x lat (gdzie x jest liczbą naturalną ^^), to moja (ośmielę się trochę wyolbrzymić...)... Moja podróż dopiero się zaczęła.
Mam wiele momentów, do których pasuje to stwierdzenie. Każdy nowy plan, każde nawrócenie, każdy wschód Słońca, każdy dzień. Każda chwila może być nowym początkiem. To moment, w którym wiem dokąd zmierzam. Mam jasno określony cel. Mam plany, które chciałabym zrealizować.

Na szczęście... wiem dobrze, że nie każdy z nich musi być zrealizowany. Pewnie niektóre nie są po prostu przypisane do mojego życia. To nie takie istotne. Cele się zmieniają...
Drogi także.

Nigdy nie wiemy, czy droga, którą właśnie podążamy jest tą, którą dotrzemy do końca.
Skoro dopiero zaczynam swą podróż, to jeszcze wiele może się podczas niej wydarzyć. Czy tego chcę, czy nie. Mogę nie mieć na to wpływu.



Pomimo wszystko nie boję się iść naprzód. Skoro już podjęłam kroki, to z niecierpliwością czekam na przygody, które są mi przeznaczone.

Odwagi! Żyj! Odwagi!

Znów pozdrawiam Karola!
\Nadzieja

czwartek, 1 czerwca 2017

Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni

Witaj!

Jak się czujesz?
Pogoda zachęca do wyjścia z domu, nawet mnie, domatora. Idealne sytuacje wspomagające rozwój znajomości, spędzania czasu z ludźmi.

Nie ma człowieka, który przeżyje całe życie w samotności. Od chwili urodzenia jesteśmy otaczani innymi ludźmi, gdyby tak nie było skąd mielibyśmy czerpać przykłady zachowań? Skąd wiedzielibyśmy jak należy postępować w społeczeństwie, czy w ogóle w życiu?

Dziecko uczy się z tego co widzi, doświadcza. Któż inny jak człowiek nauczy je być człowiekiem? W późniejszym wieku, młodzieńczym, przebywamy wśród rówieśników, na przykład w szkołach. Czy potrafiłabyś/potrafiłbyś być wtedy sama/sam? Jak długo? O wiele łatwiej jest żyć mając się do kogo odezwać, zwrócić.

O wiele też trudniej dbać o prawdziwe znajomości. Ale przecież warto! Pomimo trudności, da się i można otrzymać wspaniałe owoce.



Często bywa, że nie mamy bratniej duszy, któż na dłuższą metę czuje się wtedy komfortowo i nie doskwiera mu samotność?

Sama miałam ostatnio czas wyizolowania od społeczeństwa, kilka trudnych godzin (mój czas może znacznie różnić się od Twojego) gdy czułam, że jestem sama, że nie mam koleżanek, że nie mam się do kogo odezwać. Dzięki tej przygodzie doszłam do wniosku, że nie chcę tego.
Potrzebuję ludzi.

Więcej! Ludzie potrzebują mnie, Ciebie, nas.
Przeczytałam poleconą mi książkę o doktor Wandzie Błeńskiej. Ujęła mnie jej osoba, zapadło mi w myślach pewne jej spostrzeżenie. Mianowicie, aby nie pracować dla kogoś, za kogoś, ale z tym kimś. Pracujmy więc razem, bo jesteśmy sobie potrzebni.

Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziecka! Przecież każdy z nas jest dzieckiem :)
Ściskam, kocham
\Nadzieja

wtorek, 25 kwietnia 2017

Wymagania.

Witaj!

Dziś zacznę pytaniami!

Jak mam stosunek do siebie? Szanuję się taką/takim jaką/jakim jestem? Często się na siebie denerwuję? Rozmawiam ze sobą o tym? Czasem warto, tylko Ty jesteś na tym samym poziomie co Ty. :)

Doszłam ostatnio do pewnego punktu w życiu, gdy znów nie wyszło to co zamierzałam. Tylko tym razem zastanowiłam się nad tym i przedyskutowałam sprawę z Przyjacielem. Cóż, faktycznie, chciałam jedno, ustaliłam zasadę, ale niestety nie udało się. Upadłam.

Właściwie to nikt niczego ode mnie nie wymaga. Upadki? Skoro nic nie muszę, to dlaczego one się pojawiają? Po co robię cokolwiek?
Otóż to!
Gdyby nie było potknięć, mogłoby oznaczać to, że się nie rozwijam. Upadam, bo sama od siebie wymagam. Ale wstaję na nogi. Dzięki temu idę do przodu, a nie stoję w miejscu. "Kto stoi ten się cofa."

Po co stawiać sobie wymagania, skoro niepowodzenia tylko mnie demotywują?
Zastanówmy się jakie są moje wymagania. Czy nie stawiam sobie poprzeczki zbyt wysoko? Jestem tylko człowiekiem, nie przeskoczę Kinyeti jednym skokiem. Tym samym traktujmy się jak ludzi, nie jak roboty.
Z drugiej strony nie zaniżajmy własnych możliwości. Stawianie wymagań, którym bez problemu podołamy jest zaniżaniem własnej wartości. Właściwie nie ma sensu. Jesteśmy aż ludźmi, mamy rozum, duszę, coś co powinniśmy rozwijać.


Usiądź któregoś dnia wygodnie, albo niewygodnie (;)), przemyśl jak wygląda Twój rozwój intelektualny, moralny, psychiczny i fizyczny.

Wiem, że potrafisz znaleźć prawdziwą granicę swoich możliwości. Nie bój się podjąć ryzyka. Nie bój się upadku, one bolą tylko chwilę, otrzep kolana i idź do przodu. Wierzę w Ciebie!

Dziękuję i pozdrawiam Karola za zdjęcie :)

\Nadzieja

wtorek, 28 marca 2017

Wybaczam Ci.

Witam!

Dawno nie czułam się tak wspaniale! Jakże miło jest być spokojnym na duszy, nie martwiąc się już.

W ten weekend, byłam z rodziną (duszpasterską ♥) w Krakowie na dniach skupienia, Misterium.
Początkowo nawet nie planowałam tam jechać, ale cóż... nie ma przypadków. Miałam tam pojechać i tyle.

"Yeah and it's human to hurt the one
You hurt the one you love the most
And you can't find the sun"

Idąc przez rynek zatrzymaliśmy się na chwilę, spojrzałam na budynek Kościoła Mariackiego. Wróciły znów zmory przeszłości, miałam pewne złe wspomnienie z tym miejscem. Można by powiedzieć, że uciekłam od tego, gdy przeszliśmy kilka kroków dalej. Wcale nie, ja tylko próbowałam uciec, ale to szło za mną, we mnie.

"Ain't it just like glass
to fall and break so easily"

Często chcemy czegoś uniknąć, zapomnieć, wymazać. Jakiś czas temu bardzo modne było uciekanie przed problemami, w różnych kierunkach. Sama tak robiłam, na szczęście teraz wiem, jakie było to beznadziejne. Zamiast przynieść dobre efekty, tylko szkodziło (nie tylko mi ale mojemu otoczeniu. (Przepraszam :))). Ucieczka nie była, nie jest i nie będzie rozwiązaniem. Czyż nie lepiej jest stawić czoło problemom? Trudniej, ale co z tego? Czy chcemy się tak łatwo poddać?



W niedzielę także zatrzymaliśmy się przy tym Kościele, do tego czasu zdążyłam trochę przemyśleć męczącą sprawę. Tego pięknego ranka patrzyłam na wieże budynku z ogromną miłością, wybaczając błędy, przez które cierpiałam.

"Keep your eyes on me
When you're lost in the dark
Keep your eyes on me
When the light in your heart is
Keep your eyes on me"

Przyszła do mnie myśl, z Góry. "Dziś zaczynasz nowe życie, nie ma tego co było złe, w twoim życiu." Wybaczenie przynosi najpiękniejsze owoce, dla wybaczającego i proszącego (bądź nieproszącego) o wybaczenie.
Teraz wiem po co miałam tam być. Właśnie po wybaczenie. I nie żałuję wyboru.

Nie wierzysz? Sprawdź, może to będzie Twoja "ucieczka". Powodzenia!

Piosenka ♥

\Nadzieja

niedziela, 12 marca 2017

Jak dzieci

Witajcie!

Mamy takie powiedzonko "Jak dzieci"....
Jakże trafne!

Czy nie jest tak, że robiąc coś po raz pierwszy w życiu jesteśmy jak dzieci? Niczego nieświadomi, wolni od przemyśleń "co by było gdyby", niezastanawiający się nad przyszłością, nietworzący problemów, gdzie ich nie ma.

To wcale nie musi być nic wielkiego. Jedno, małe zdarzenie, coś co dodaje Ci skrzydeł. Jakieś piękne dzieło, będące w Twoich rękach. Coś, o co, ktoś/Ktoś inny polecił Ci się troszczyć, więc dbasz jak umiesz najlepiej. To ogromna odpowiedzialność, ale jednocześnie, doświadczając tego pierwszy raz, nie wiedząc jak postąpić, stajemy się niejako niewinni popełniając jakikolwiek błąd.


A co, jeśli komuś zaszkodzimy?
Myślę, że nie musimy bać się, że coś zrobimy źle, jeśli działamy z czystą miłością, jeśli ufamy tym, którzy prowadzą nas dobrą drogą. Otaczajmy się ludźmi, którzy chcą dla nas jak najlepiej, jednocześnie chciejmy dać im to co najlepsze mamy. Dzielmy się tym, uczmy od siebie. To prowadzi do szczęścia, do bezpieczeństwa.

Teraz mogę powiedzieć. Jestem szczęśliwa. Tak, jestem szczęśliwa.

/Nadzieja

poniedziałek, 20 lutego 2017

Wierzę w Ciebie!

Cześć! Witam!

Jak dużo jesteś w stanie sam/sama zrobić? Czy nie poddajesz się zbyt łatwo? A co, gdy brak Ci sił? Nie martw się. Każdy ma takie chwile.

Pierwsza sesja za mną, czekam na termin poprawki (Tak! Daria ma poprawkę. Śmieszne, prawda? :'))
Swoją drogą dostrzegam ogromne zmiany na przestrzeni tych kilku lat. Moje podejście do życia jest o wiele lżejsze. Bo czym tu się denerwować? Po cóż robić problemy tam, gdzie ich nie ma?

Doświadczam wielkiego wsparcia ze strony najbliższych, ale też dalszych i pewnie tych, którzy są całkiem daleko. ;) Jakie to cenne... Nie zdążysz pomyśleć, że nie dasz rady, już jest ktoś kto wierzy w Ciebie bardziej niż Ty sam/sama. Nie sposób się spierać słysząc to dosłownie na każdym kroku. Dziękuję!



Co więcej są na świecie osoby, które pomimo iż znają nasze niechlubne możliwości nadal wierzą w zmiany. Dodają skrzydeł i nie pozwalają na powrót do złego. Szepną ciepłe słówko, poślą uśmiech, życzą miłego dnia, powodzenia. Sami może nie wiedzą jak wiele dla nas robią, a oni po prostu są. Jak anioły!

Dziękuję każdemu, kto czyta mojego bloga, kto we mnie wierzy, kto daje mi tyle siły! Dziękuję!

\Nadzieja

czwartek, 9 lutego 2017

Nie uzależnić się.

Cześć!
Pomimo sesji znajduję sporo czasu na robienie tego co lubię, na spotkania, więc mam nawet chwilę na napisanie posta.
I tu nasuwa się cytat "Do wielkich osiągnięć potrzebne są dwie rzeczy: plan i niewystarczająca ilość czasu na jego realizację." - Leonard Bernstein.

Coś w tym jest, ale przecież niedorzecznym byłoby zabierać sobie czas na czynienie wielkich dzieł. Dziś będzie rada jak znaleźć więcej tego czasu, jak nie dać się zmanipulować. 

Tyle wokół nas informatyki, komputerów... Wiadomo, ma to swoje dobre strony, ale niestety ma też negatywne. Szczególnie jeśli mowa o uzależnieniu, o które wcale nie tak trudno.

Myślę, że większość z nas zdaje sobie sprawę, co jest naszym zjadaczem czasu. Kiedyś, gdy jeszcze byłam wolontariuszką w Oratorium na spotkaniu rozpisywaliśmy ile czasu poświęcamy na konkretne sprawy. Pewnie warto czasem wrócić do tego zadania, i chcąc się rozwijać, porównywać je co na przykład pół roku.



Od kilku tygodniu mam zadanie: Jeden dzień bez Facebooka, Messengera i Instagrama. Akurat te trzy aplikacje są moimi złodziejaszkami czasowymi. Chociaż widzę w nich też dobre strony, to jednak musiałam wyrzucić je z życia. Czemu? Widząc, że może to doprowadzić do uzależnienia (o ile już tego nie zrobiło). Dlatego staram się spędzić dobę bez nich. Da się! Co więcej płynie z tego wiele korzyści, jak na przykład czas na naukę do egzaminów ;), rozmowy, chwila na przemyślenie życia.

Polecam spróbować, to nic nie kosztuje, a możemy dużo zyskać. Znajomi dadzą sobie radę bez pisania do nas jeden dzień ;)
Podejmujesz wyzwanie? Powodzenia! Wierzę w Ciebie!

A ja zaczynam od spędzania tego dnia całkowicie bez internetu. Kiedyś... Może uda się przeżyć bez niego cały tydzień.

Ściskam,
\Nadzieja

sobota, 21 stycznia 2017

Do twarzy Ci z uśmiechem.

Witam!

Mam dziś zadanie dla Ciebie. Spójrz w lustro. Podobasz się sobie? Dlaczego? Zamknij oczy, weź głęboki oddech. Spójrz jeszcze raz, tym razem się uśmiechnij. I jak?

Niestety mam wrażenie, że dzisiejszy świat zapomina o tej jakże istotnej sprawie, jaką jest najprostszy uśmiech. Boli, że uśmiech jest tylko częścią ubioru, wkładany na spotkania z ludźmi. Typowe ukrywanie prawdy, prawdziwej/prawdziwego siebie (pod jakimkolwiek tłumaczeniem to ukryjesz). Jaki jest tego cel? Przychodzi mi do głowy jeden (jeśli jest więcej, proszę mnie oświecić), a dokładnie: Nie chcę smucić tego, z kim rozmawiam. Ale zaraz zaraz! Czy osoba, z którą rozmawiam, spotykam się, nie zasługuje na prawdę?

Nie wierzę, że nie masz powodu, żeby się uśmiechnąć. Zawsze jest. Tak, zawsze. W każdym dobrym momencie, ale też w każdym gorszym. Wystarczy tylko otworzyć oczy, rozejrzeć się. Nawet najmniejszy gest, kropla deszczu może cieszyć. Trochę wrażliwości poproszę!



Kilka dni temu, wychodząc z domu zobaczyłam w jak pięknej okolicy mieszkam. Niby osiedle, bloki, wieżowce, a jednak. Było tak pięknie, że nie miałam nawet ochoty wyciągać telefonu i robić zdjęcia. O wiele bardziej wolałam patrzeć na widok w realnych barwach. Szłam i zachwycałam się. Tak po prostu.

Dzień od razu stał się lepszy (pomimo kolokwium), a na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.

Swoją drogą, gdy widzi się uśmiechniętą osobę, samemu chce się uśmiechnąć. A osoby uśmiechnięte przyciągają do siebie innych ludzi, co oznacza większą szansę na poznanie innej, wartościowej osoby.

Uśmiechnij się!

/Nadzieja

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Kwestia słowa "nie".

Witam szanowne grono czytelników!

Tę chwilę pomiędzy zmiennymi i pętlami w Pythonie postanowiłam wykorzystać na naskrobanie kolejnych przemyśleń.

Pewne rozmowy dają człowiekowi do zrozumienia. Przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Nawet cierpienie ma sens i ma nas do czegoś doprowadzić. Do czego? Do szczęścia. Jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi. Jest po to, by nas uczyć. Uczyć życia.



Wiem już, że nie wolno mi myśleć o przeszłości w kontekście "Nie chcę żeby było, jak było kiedyś". To, chcąc nie chcąc powoduje powrót i niechciane spojrzenie wstecz. Zamiast tego lepiej powiedzieć "Będę wspaniałą sobą, tu i teraz.". Stwierdzenie to nadal ma podłoże oparte na przeszłości, ale nie bezpośrednio. Jest skierowane na teraźniejszość, na której należy się skupić (w końcu tylko ona od nas zależy).

Kiedyś wyczytałam, że żeby postanowienie było dobre nie powinno zawierać słowa "nie". (np.: "Nie będę się złościć.") Faktycznie, wtedy brzmi jak zakaz (nawet jeśli jest dobry). Zamiast tego, to samo zdanie lepiej nacechować pozytywnie (np.: "Będę wyrozumiała."). Czyż nie brzmi łagodniej? Człowiekowi od razu chce się do niego stosować.

Zwykły, psychologiczny zabieg a ile zmienia w postrzeganiu świata.

Dziękuję tym, którzy mnie zainspirowali, wielu Was jest. Jesteście wspaniali!

Pozdrawiam i ściskam serdecznie,

/Nadzieja

wtorek, 3 stycznia 2017

Walczyć ze sobą samym.

Siemanko! Moi! Buenos dias!

Mam nadzieję, że jesteś zadowolona/y z roku 2016.
Nie zamierzam podsumowywać mojego, mogę tylko wspomnieć, że każdy kolejny rok jest coraz to wspanialszy. Miałam na blogu nie poruszać za wiele tematyki religijnej, ale nie sposób nie zacytować duszpasterza DA Don Bosco "Chrześcijanin nie może powiedzieć, że rok był zły, ponieważ przeżył go z Bogiem."

Ale ja nie o tym.

Każdy ma jakieś problemy, jedni większe, inni mniejsze. Każdy z nas będzie je także inaczej postrzegał. Mój kłopot może być niczym w oczach przyjaciółki, jednocześnie może być górą lodową w mniemaniu mojego kuzyna.
Jest coś istotnego w problemach. Jeśli już je dostrzegamy, a to duże osiągnięcie, to wypadałoby się ich racjonalnie pozbyć. Po co komu żyć w problemach? To nie ma najmniejszego sensu.
Okazuje się, że dla niektórych nie jest to jednak takie proste. Ale każdy taki kłopot pokazuje jacy naprawdę jesteśmy, jaka jest nasza siła, a to powinno nas motywować.

Podziwiam osoby, które od tak są zdolne wziąć się za siebie. Podziwiam ludzi, którzy żyją w niedostatku i są szczęśliwi. Podziwiam tych, którzy nie mając nic dają najwięcej.



W tym roku mam jedno, konkretne postanowienie. Walczyć o Darię, jaką chcę być. Wspaniałą, prawdziwą dziewczyną niepatrzącą w przeszłość w poszukiwaniu błędów, ale wyciągającą z nich wnioski. (Wiesz, że można też wyciągać wnioski z błędów innych ludzi?) Ale to nic... Chcę zwyciężyć! I wiem, że to jest możliwe.

Kocham Was i życzę wszystkiego dobrego nie tylko w tym roku, ale na zawsze!

/Nadzieja