środa, 28 września 2016

Powrót do przeszłości.

Moi, hej, annyong!

Kilka dni temu usłyszałam „Nie marnuj talentów, jakie dostałaś.”. Muszę się przyznać, że faktycznie to, co kiedyś dawało mi mnóstwo radości i z czego czerpałam przyjemność zostawiłam w przeszłości. Mogę snuć domysły dlaczego… Ale to nie to jest istotne. Ważniejszą rolę gra fakt, że „wracam do przeszłości”. Nie, nie zamierzam  powtarzać dawanych błędów, nie pominę talentów, które mogę rozwijać. Chcę się uczyć, zadbać o to, co porzuciłam.

Przeszłość nie jest do wracania, jest do wyciągania wniosków, tak powszechnie się twierdzi. Fakt. Dodam coś od siebie. Warto wspomnieć przeszłość chociażby ze względu na wspomnienia, głównie te dobre, żeby złe nie zabierały czasu.



Widząc położone końskie uszy bałam się, że koń wyczuje mój strach. Dla mnie, sama jazda jest przyjemnością, ale przygotowanie do niej ciężkim orzechem do zgryzienia. Po kilku latach z daleka od dużych zwierząt zapomniałam wszelkich zasad czesania i zakładania ogłowia. Na szczęście wspaniali ludzie stali nade mną, kontrolowali i służyli radami. Znacznie ułatwiło mi to sprawę. Jazda była bardzo przyjemna. Po jakiś czterech latach z łatwością galopowałam na zadowolonym już Fisiu.
Co konie do tego mają? Dorosłam, jestem odważniejsza. Nie boję się już. Czyszczenie kopyt to przyjemność.

Ponadto następnego dnia zajęłam się rysowaniem. Zapomniałam już jakie to przyjemnie zajęcie. Kilka godzin spędzonych nad jedną kartką, nad zdjęciem koreańskiej aktorki. A efekt? Coraz lepszy. Jest progres.



Radość powrotu do dawnych pasji, rozwijanie się w czymś, co kochałam i nie przestałam kochać, to wspaniałe doświadczenie. Polecam każdemu!


/Nadzieja

czwartek, 15 września 2016

Wdzięczność.

Cześć, hej, nihao!

Mamy dzisiaj 15 września 2016r., co to za dzień? Idealny do bycia wdzięcznym!

Jestem dziewczyną z małego miasta na zachodzie Polski, kilka dni temu zostałam wyprowadzona (Dziwnie brzmi "Wyprowadziłam się" bo sama się nie wyprowadziłam. Konteksty. Swoją drogą język polski, taki ciekawy ♥) do większego miasta, w którym zacznę studia. Co to ma do rzeczy?



Właśnie! Bo sama nigdy nie dałabym sobie rady. Pomimo wysokich wyników w nauce, być może pieniędzy, sama nigdy nie wyprowadziłabym się i nie dałabym rady żyć na własną rękę. Nie jestem dorosła.

Moi najwspanialsi rodzice zdecydowali się posłać córkę na studia, wynajęli jej pokój, kupili kocyki, poduszki, laptopa, zeszyty, wszystko czego tylko chciała i nie musiała chcieć. Wiem, że nie jest to łatwe, wypuścić dziecko z gniazda, sama zastanawiałam się, czy dobrze robimy, ale jednak, WARTO. Nie można całe życie grać na skrzypcach, czytać i wychodzić na spacery. Trzeba dać coś od siebie, a tak będzie łatwiej.

Ktoś zapyta, to po co studia? Zapisz się do wolontariatu.
Owszem, zapiszę, nawet wyjadę do Afryki. ;)

/Nadzieja