niedziela, 21 października 2018

Najsilniejsze Plecy


Witaj!
Jak mija Tobie jesień? To taka specyficzna pora roku, są długie wieczory, dla mnie idealne na siedzenie w domu, naukę, robienie na drutach, wspólne rozmowy... z ciepłą herbatką/majerankiem/kurkumą w kubku (Taki żywot słabej odporności :P)

Dziś zacznę jeden temat, który będę kontynuować w następnym poście.



Tym razem na tapetę biorę Miłości jako relację człowiek-Bóg. Chcę porozmawiać o Nim jako
o moich Plecach.



Ja, jako kobieta potrzebuję podwójnych pleców - pancerza. Która nie potrzebuje? Myślę, że Pleców
o jakich piszę potrzebują także mężczyźni, choć ich relacja z Najwyższym jest po prostu nieco inna niż nasza. Dobrze wiem, że sama sobie w życiu nie poradzę, stąd muszę mieć wsparcie, muszę mieć Kogoś kto będzie mnie prowadził. Osobę, która stanie przede mną żeby całym Sobą osłonić mnie przed natarciem wroga. I On jest najskuteczniejszą bronią. Kiedy tylko powierzę Mu się całkowicie nie muszę o nic się martwić. Wtedy jestem obserwatorem walki o moją duszę. Ciężkiej walki, ale takiej, w której Dobro zwycięża.

O co mi chodzi? To, że bez pomocy Boga a często także bez drugiego człowieka (o tym następnym razem) nie jesteśmy w stanie dać sobie rady. Człowiek jest z natury istotą słabą. I nie jest niczym złym prosić o pomoc. Trzeba być świadomym swojej niemocy. A pierwszą Osobą, do której najbardziej warto zwrócić się po wsparcie jest właśnie Najwyższy.


Bóg na pierwszym miejscu. On jest Siłą, bez której nawet w tryliard osób nie dalibyśmy rady.
Dlatego on zawsze pierwszy.




Dziś miałam taką krótką i jednocześnie wielką sytuację. Przed Mszą Świętą miałam takie wrażenie, że nie będzie to łatwa godzina. Od dłuższego czasu (w związku z moimi duchowymi problemami) moje myśli za często uciekają na nieodpowiednie tory, szczególnie podczas modlitw i Eucharystii. Zły lubi mnie w ten sposób dręczyć. Wiedząc o tym, pamiętając też (to niedawno usłyszałam
w którymś z katolickich vlogów - prawdopodobnie "
Jednym Sercem"), że w każdej trudności mogę przyjść do Boga, mogę Go prosić o wiarę (Co wcześniej było dla mnie dziwne. Jak można prosić Boga o wiarę, skoro muszę ją jakoś zdobyć by w Niego wierzyć. Wierzcie mi, myliłam się!), prosiłam Go by mi pomógł, by On zabrał te trudności, bym nie upadła. I wiesz co? Ta Msza była pięknym przeżyciem. Owszem, miałam trochę rozproszeń, ale pewna, że Bóg w tym jest, że On nie chce żebym się tym za bardzo zamartwiała, zostawiałam je i modliłam się dalej. Tuż przed Komunią (a to Ci ciekawe!) naszła mnie dość poważna ucieczka myślowa. Pierwsze co wtedy usłyszałam były słowa "Zostaw to, chodź do Mnie, do Komunii.". A jako, że jestem osobą upartą (niestety do Boga także :c) myślałam o tym, czy nie zrobiłam czegoś tak okropnego, że raczej powinnam się wyspowiadać niż przyjąć Pana w Komunii (na tym polega moja choroba). I po ludzku nie doszłam do niczego. Ale znów usłyszałam Jego głos "Chodź!". To, że Go słucham jest piękne! Wprowadził pokój do mojego serca. Tamta sprawa po ludzku nierozwiązana jest nieistotna po Bożemu i Jemu ją zostawiłam.
Widziałam dzisiaj, że On troszczy się o mnie nawet przy tak "błahych" prośbach. On - moje Plecy ochronił mnie przed najgorszym upadkiem w moim problemie. Uratował mnie.



Ciebie też może. Chcesz mieć takie Plecy?

To jeszcze pół żartem pół serio: Wiadomo, że silne barki, mocny kręgosłup jest niesamowicie ważną sprawą, dlatego trzeba o niego odpowiednio dbać.

Życzę, by każda z Was miała plecy z Nieba.

Przytulam,
Daria ;*