niedziela, 13 grudnia 2020

#książka "Kaleb" - wiara o jakiej marzę!

 Witaj!

Dzisiaj mam polecajkę! Jakiś czas temu trafiłam do biblioteki, celem było wypożyczenie książki Francine Rivers "Potęga miłości". Niestety tej pozycji nie znalazłam, ale wiedząc, że jest to bardzo dobra autorka wzięłam coś innego. Do domu wróciłam z książką "Kaleb".

Jest to historia starotestamentalnego Kaleba. Pisana na podstawie Starego Testamentu. Swoją drogą, podziwiam przygotowanie pisarki do tego tematu! Ileż pracy musiała w to włożyć.

Kaleba poznajemy mniej więcej w czasie, gdy na Egipt zostają zesłane plagi. Mężczyzna, znając swoje dalekie korzenie chce dostać się do narodu wybranego. Nie jest to łatwe, ale ma silną wiarę w Boga. Nie ma ufności w bożkach, w które wierzy jego rodzina, ale w Bogu, który rzeczywiście ma moc.

Osobiście podczytuję Stary Testament, interesuje mnie, chociaż nie do końca go rozumiem. Książka Francine Rivers nie odbiega bardzo od historii narodu wybranego zapisanej w Piśmie Świętym. Myślę, że jest bardzo dobrym sposobem opowiedzenia nam wydarzeń przy użyciu łatwiejszego słownictwa. Nie zastąpi Biblii, ale może być jej dobrym uzupełnieniem.

Źródło zdjęcia: https://www.empik.com/synowie-pocieszenia-tom-1-kaleb-wojownik-i-szpieg-rivers-francine,p1104537094,ebooki-i-mp3-p?gclid=CjwKCAiAlNf-BRB_EiwA2osbxb1Tci8nvwymt4cAe-2UMjK05Ucg1KD9jV6BZV9f3abp9YNLD_suEBoCMV4QAvD_BwE&gclsrc=aw.ds


Dlaczego mnie zainteresowała?
Historii Kaleba nie znałam, nie wiedziałam, że taka postać istniała. Teraz jestem zachwycona wiarą, odwagą, siłą i męstwem Kaleba. Zainspirował mnie do takiego stopnia, że od kiedy zaczęłam czytać książkę, coś zmieniło się w moich modlitwach. Ufność jaką bohater miał do Pana jest niebywała, marzę by również taką mieć.

Co człowiek, to inne postrzeganie Boga... Dlatego poszukuję Go takiego, jaki jest naprawdę. I za każdym razem kocham Go coraz mocnie, coraz bardziej ufam i chętniej oddaję to co mam. A chyba wiemy jak trudno jest wybaczać... szczególnie sobie.

Poza historią Kaleba, Francine Rivers napisała również o Aaronie, Rut, Tamar i wielu innych osobach. Z chęcią sięgnę także po nie.

Dla zainteresowanych, ale nie przekonanych tutaj (https://www.empik.com/synowie-pocieszenia-tom-1-kaleb-wojownik-i-szpieg-rivers-francine,p1104537094,ebooki-i-mp3-p?gclid=CjwKCAiAlNf-BRB_EiwA2osbxb1Tci8nvwymt4cAe-2UMjK05Ucg1KD9jV6BZV9f3abp9YNLD_suEBoCMV4QAvD_BwE&gclsrc=aw.ds) można przeczytać fragment.

Życzę sobie i Wam wiary jaką miał Kaleb,
Niech się teraz wstawia za nami!

Z modlitwą,
Daria

piątek, 13 listopada 2020

Zazdrosny!

 Witaj!

Bardzo mi miło, że ostatni post tak ciepło przyjęliście. Tak się dzieje, że to, co piszę z Bożą pomocą trafia do większego grona odbiorców. Dziękuję!

Ostatnimi dniami przekonuję się jak Bóg o mnie zabiega! O Ciebie też zabiega! Jestem tego więcej niż pewna!

Miałam i nadal mam w życiu mnóstwo nieprzypadkowych sytuacji. I ja wiem, ktoś pomyśli, że to tak samo wyszło. Niemniej jednak są to codzienne cuda. Chociażby fakt, że ja, pogubiona Owca, ciągle, notorycznie, popełniam ten sam grzech. I tak samo ciągle, notorycznie Boga za to przepraszam (aż mi czasem głupio prosić o wybaczenie, bo ileż można?) a On co? A On mnie stawia na kopytka, daje mi kolejne szanse.
Konkret? Chodzę późno spać, rano muszę wstać i wiem o tym, ale i tak siedzę do po północy... Chcąc dbać o zdrowie powinnam położyć się prędzej, ale nieeee... Któregoś dnia, po maratonie późnego spania, wstawania o "za pięć wykład" (bo przecież pomodlić się mogę po zajęciach), dostałam szansę - wykład został odwołany. Przypadek? Nie sądzę! Gdyby mnie Bóg nie kochał, to by mi tego czasu na modlitwę nie dał. Jest zazdrosny! Zazdrosny o czas ze mną spędzany!

Wierzcie lub nie, ale jestem niesforną Owcą i często najzwyczajniej mi się nie chce. Nie chce mi się zmywać, sprzątać, przytulić Karola, wziąć do ręki różańca, nie chce mi się odmówić Koronki, nie chce mi się pójść na Mszę (chociażby online)... Mi też się w życiu nie chce.
I tak było ostatnio - chciałam uczestniczyć w Mszy pogrzebowej naszego proboszcza. Kalendarz: wtorek 11:00 - studia. W poniedziałek wieczorem zadzwoniła do mnie babcia, od tak, porozmawiać. Zeszło na temat pogrzebu i mówi, że o 20:00 jest Msza dla parafian. Kalendarz: poniedziałek 20:00 - wolne. I po ludzku miałam naukę na wtorek, chciałam odpocząć. W głębi serca wiedziałam jednak, że Bóg chciałby żebym uczestniczyła we Mszy. Zły odciągał mnie od tego, bo przecież nauka jest istotna, a ja mogę się pomodlić w każdej chwili. Byłam na tej Mszy. Ten post jest jej skutkiem. Teraz Ty to czytasz. Przypadek?

Pomyśl, czy Bóg nie zabiega czasem o relację z Tobą. Jak Ktoś, kto kocha Cię bardziej niż mąż, żona, rodzice, rodzeństwo, dzieci, przyjaciel, przyjaciółka, narzeczony, narzeczona, chłopak, dziewczyna, ktokolwiek, mógłby nie zabiegać o to, by spędzić z Tobą czas?

Może masz właśnie chwilę na herbatę z Bogiem, na wspólne ustalenie dalszej drogi, na rozmowę? Może to odpowiedni czas, by Bogu podziękować, przeprosić i poprosić?

Trzymaj się ciepło,
z modlitwą,
Daria 

środa, 28 października 2020

Niekończący się bal!

 Witaj! Miło, że jesteś!

Epidemia znów się rozkręciła, zrobiło się smutno. Dbajmy o siebie! Dbajmy o siebie wzajemnie!
Chcę się dziś podzielić moim największym marzeniem, tęsknotą za czymś, co sprawia, że chcę być coraz lepszym człowiekiem. Jest to temat dość kontrowersyjny i chyba podlega pod społeczne tabu. Zbliża się wspomnienie Wszystkich Świętych, które jest jednym z moich ulubionych świąt. Uważam, że jest niesamowicie radosne. Dla jasności - wspominamy świętych, czyli tych, którzy radują się już życiem wiecznym. Znacie tę piosenkę "Wszyscy święci balują w niebie"? Myślę, że tytuł częściowo oddaje to, co musi się tam dziać. Nie wiem, jak będzie w Niebie, czy tam trafię. Jednak szczególnie ostatnio, często to sobie wyobrażam. Do czego doszłam? Skoro w Niebie nie ma cierpień, chorób, epidemii, smutku, żalu, a wieczna radość i chwała to widzę tam wielkie tłumy ludzi ubranych w odświętne stroje śpiewają i tańczą na cześć Boga. Wyobraź sobie wieczną imprezę! Wielki bal! Może to płytkie porównanie (Nie wiem czy poprawne teologicznie - proszę mnie poprawić!), ale widzę to jak wielką, niekończącą się imprezę, z ukochanymi współbiesiadnikami, z tańcami, z najlepszym jedzeniem, z wymarzonym zespołem. I to wszystko po to, żeby uwielbiać Boga. Dla mnie jest to piękne!

A Ty? Chcesz tak balować?

Mamy z Karolem taki rytuał, że dzwonimy do siebie przed spaniem i wspólnie odmawiamy modlitwę wieczorną. Na jej końcu wołam świętych o pomoc. Jest ich sporo. Co wtedy musi dziać się w Niebie? Siedzi zadowolony Jezus na tronie i widzi cały orszak świętych (których prosimy) wołających "Panie Jezu, sprawa jest... Zajmiesz się nimi?". I co ma zrobić? Odprawić z kwitkiem? Stwierdza, że to załatwi i zgodnie ze swoim planem daje albo nie (bo tak dla nas lepiej), to o co prosimy. Dlaczego wspomniałam o marzeniu i tęsknocie? Ponieważ bardzo chciałabym trafić do Nieba. I nie chodzi mi o to, że mam myśli samobójcze. Nie, spokojnie. Każdy ma swoją godzinę umierania i ja cierpliwie czekam na swoją. To jest dobra tęsknota za nieustannym pokojem, radością i uwielbieniem. To tęsknota, która napełnia mnie radością już tutaj na Ziemi. Daje mi nadzieję na to, że w odpowiednim czasie trafię do Nieba. Daje mi obraz tego, co się dzieje, gdy się modlę. Wiecie czego najbardziej boję się myśląc o śmierci? Nie samego umierania. Boję się tego (mam nadzieję, że niesłusznie), że osoby, które zostaną tutaj mogłyby nie poradzić sobie z tym, że odeszłam. Mam jednak nadzieję, że będą się za mnie modlić, szybko otrzymają pocieszenie i nie pogrążą się w rozpaczy. A ja, o ile Bóg przyjmie mnie do Nieba, będę ze świętymi, biegać za nich do Jezusa prosząc o to, co najlepsze. A dlaczego to temat tabu? Nie wiem! Dla mnie jest to radość, nadzieja, a przede wszystkim największe marzenie. Trzymajcie się zdrowo! Z miłością, Daria ♥

wtorek, 18 sierpnia 2020

Czy jestem brzydka?

Witaj!
Ileż to razy natykamy się na przeróżne komentarze pod naszym adresem. Mówię tu o każdych, tych wprost obraźliwych, tych na temat ogólny a jednak personalnie nas dotykających, ale również o tych motywujących
i wspierających. Sama byłam nie raz obdarzana każdym z wymienionych. I reagowałam jak reagowałam. Oczywiście czasem zabolało, miłe słowa cieszyły. To normalne. Tak wygląda ten świat, na tym drugim będzie lepiej.

Chcę Ci dzisiaj powiedzieć, że ja ciągle leczę się z opierania swojej wartości na komentarzach. Od kiedy
o wiele mniej myślę co o mnie pomyślą inni, jestem wolna. Codziennie patrzę w swoje odbicie w lustrze
i widzę tam kogoś, kto po prostu mi się podoba. Lubię się taką jaka jestem. Kocha mnie mój Stwórca, kocham się też ja. Lubię swoje włosy, lubię oczy, mam ładny kształt twarzy, ust, jestem zgrabna. Nie jestem chuda,
a szczupła. Ubieram się jak lubię. Czasem założę strojną sukienkę i upnę włosy, czasem idę do miasta
w dresach. I czuję się dobrze ze sobą. (Jeśli kogoś interesują takie tematy to zapraszam na Instagrama pod hashtag #cochcenosze Pauki Chmielewskiej). 
Znam swoją wartość i jestem jej świadoma. Ale wiesz co? Człowiek lubi czasem albo częściej usłyszeć, że jest ładny, piękny. Jestem szczęściarą, bo mam takie osoby. Jestem za nich ogromnie wdzięczna <3

Wszystko pięknie, ale co gdy są też osoby, które mówią wprost "jesteś brzydka"? Czasem wstrzymuję oddech na myśl, że ktoś coś o mnie powie. Jestem bardzo wrażliwa na tego typu komentarze. Mimo wszystko trzymam się swojej wersji. Nie każdemu muszę się podobać, prawda? Bóg stworzył mnie taką jaką jestem, najpiękniejszą jaką mógł, na Swój obraz mnie stworzył. Dla mnie jest to perfekcja.


Tu jeszcze ten piękny świat wokół.

Mam też skromny apel do tych, którzy uważają innych za brzydkich. Może być tak, że ktoś nie jest ładny
w Twoim poczuciu. Masz do tego prawo, ale zastanów się czy warto to komuś ogłaszać. W myśl zasady "nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe", czy chcesz aby ktoś Ci tak mówił? Co to wniesie do Twojego życia?

Chcemy pięknego świata, wcale nie tak trudno mu pomóc. Zacznijmy myśleć o tym, co mówimy, czy to personalnie czy mówiąc o kimś nieobecnym. Posprzątajmy najpierw własne podwórka.

Banalna sprawa (wymyślona na potrzeby wpisu): Siedzę z koleżankami i rozmawiamy o naszych innych znajomych. Jedna z nas stwierdza "Ale ta XYZ jest gruba. Ostatnio widziałam jak kupowała kebaba a potem jeszcze szła na ciasto. Powinna się odchudzać, a nie...". Wszystko ok, bo tamta nie słyszy? NIE!
Ja, która wiem, że nie mam wiele tuszy czuję się urażona. Myślę "Skoro XYZ jest za gruba, to może ja jestem za chuda?". Inna z nas myśli w duchu "Skoro XYZ jest gruba, a waży 2kg więcej ode mnie to ja pewnie też jestem gruba.".

Warto?
Z takiej sytuacji wyciągnąć warto przynajmniej trzy sprawy:

1. Znać swoją wartość.
2. Zwrócić uwagę koleżance, że nie jest ładnie mówić tak o innych.
3. Nie mówić źle o innych. (co innego, jeśli chce się komuś rzeczywiście pomóc)

Dzisiaj uwielbiam Boga za to jak wyglądam, za to, że mam świadomość własnego piękna. Uwielbiam Go w osobach, które mnie wspierają, komplementują.

Jesteś piękna taka jaka jesteś tu i teraz! Jesteś przystojny taki jaki jesteś! Pamiętaj o tym, ja jestem pewna Twojego piękna!

Trzymajcie się pięknie i zdrowo,
Daria <3

wtorek, 30 czerwca 2020

Wolna od tego, co o mnie pomyślą?

Witaj!
Cieszę się, że tu jesteś!

Już bardzo długi czas nosiłam się z myślą napisania czegoś podobnego.
Zacznę od pytania... Czujesz się wolna/wolny w tym co robisz?

Jasne jest, że często podejmujemy decyzje (choćby najmniejsze), wybieramy rzeczy biorąc pod uwagę czynnik "Co sobie ludzie pomyślą". Czasem może niechcący. Znam to z autopsji. Wiele razy nie robiłam czegoś, bo ktoś patrzy, bo przecież to będzie głupio wyglądać.

Potem zaczęłam testować sposób wyrzucania tego typu reakcji. Wdrożyłam w życie system NAJPIERW DBAM SIEBIE, robię to co dla mnie dobre (nie szkodząc innym oczywiście) bez myślenia o tym, co pomyślą. Ważna jest tu kwestia POCZUCIA WŁASNEJ WARTOŚCI. Banalny przykład: mam niedoczynność tarczycy, która sprawia, że nawet przy 20 stopniach chodzę w kurtce, bo po prostu mi zimno. Inni w tym czasie spacerują w szortach i T-shirtach. Ilu z Was założyłoby kurtkę, bo byłoby Wam chłodno, chociaż ludzie by krzywo patrzyli? Byłam pogubiona, fakt. Na szczęście teraz dbam o siebie i swoje zdrowie. Są rzeczy ważne i ważniejsze, jest moje zdrowie i krzywa opinia innych (o ile w ogóle jest).

Pewnie nie jest łatwo odciąć się od wyrobionych już myśli, jednak ręczę, że warto.

Jak to u mnie działa teraz?
Wychodzę z domu ubrana jak chcę, jak MI się podoba i robię co mam do zrobienia, nie patrzę, czy ktoś na mnie patrzy. Znam swoją wartość i wartość tego, co robię. Skoro wiem, że jest to dobre, wiem po co to robię, to dlaczego miałabym się cofnąć?



Czuję się wolna, bardzo wolna! Uwolniona od tego, co ludzie pomyślą, co powiedzą. Bo to przecież do mnie nie docierało (mooooże czasem). To wszystko było moją myślą, że ludzie pomyślą to i tamto. Błędne koło.

To działa też w drugą stronę. Każdy ma swoje życie i nim powinien się zająć. Co mi z tego, że widzę, co ktoś robi? Skoro nie wykracza to poza dobro to niech działa! Jedyne co chciałabym wtedy powiedzieć, to "Hej! Dobrze Ci idzie! Rob tak dalej! Wspieram Cię!".

Czyli co?
Robimy co do nas należy i dajemy innym robić, co do nich należy?

Zdjęcia od Karola, który bardzo przyczynił się do mojej wolności w myśleniu.

Przytulam,
Daria <3

piątek, 1 maja 2020

Czego nie widziałam mieszkając w Poznaniu?

Witaj!

Żyję sobie ostatnio bardzo "po swojemu", dlatego już nie tłumaczę się dlaczego nie było mnie tu od (nie pamiętam).
Cieszę się za to bardzo, że tu zawitałaś/zawitałeś!

Kilka dni temu przeżyłam wyprowadzkę z Poznania. Człowiek dojrzewa i w pewnym momencie ma potrzebę większego usamodzielnienia się. To czas by iść na tak zwane "swoje".
Ale ja dziś nie o tym...

Pojechałam właściwie po swoje rzeczy, bo od ponad miesiąca nie mieszkam już w Poznaniu. Od tego też czasu nie ruszam się z domu, dlatego wyjazd był dla mnie tym większym przeżyciem.

Przeprowadzałam się samodzielnie i mam trochę przemyśleń...

Zaczęło się od tego, że czułam w aucie każdą zmianę składu asfaltu i to nic takiego, prawda? A może nie? Na co dzień nie jestem osobą szczególnie delikatną (chyba, że chodzi o emocje :') ), więc takie odczuwanie faktury było dla mnie gigantycznym przeżyciem!

Wjechałam do centrum Poznania i zobaczyłam te budynki, te miejsca, między którymi się poruszałam nie zwracając na nie większej uwagi. To miasto nigdy szczególnie mi się nie podobało. Tego dnia odkryłam, że ma w sobie coś wyjątkowego. Jest duże, ale jednocześnie przystępne dla mnie, małej Ziętkowej. W dodatku PIĘKNE! Jak to oczy otwierają się ludziom, kiedy od miesiąca patrzą tylko na wnętrze mieszkania. Wtedy jakoś łatwiej docenić to co się miało.

Akademik, z którego się wyprowadzałam (pozdrawiam serdecznie wszystkie mieszkanki i siostry <3) zobaczyłam prawie pusty, pokój też. Pomyślałam, jak dobrze mi tam było, jak ciepło, miło. Będę tęsknić, szczególnie za moją kochaną współlokatorką, za naszymi mądrymi rozmowami i szalonymi pomysłami.

Aktualnie dwóch spraw brakuje mi najbardziej. Po pierwsze uczestnictwa fizycznego we Mszy
w Kościele (Nie chodzę do kościoła, ponieważ jestem w grupie ryzyka), za tym niesamowicie tęsknię. Kiedy zobaczyłam poznańskie kościoły, do których mogłam wejść w każdym momencie, gdy tylko miałam ochotę, potrzebę, dotarło do mnie jakim to było wielkim BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM!
Po drugie tęsknię za BLISKOŚCIĄ.

Zdjęcie dawno sprzed czasów Covid-19. Autor: Paweł

Co jeszcze? Mieszkanie w Poznaniu było 100% wolnością. Może czas studiów nie był dla mnie
w pełni dorosłym życiem, bo nie utrzymuję się w pełni (Błogosławieni rodzice, którzy utrzymują mnie bym mogła spokojnie się wykształcić!), ale był życiem odpowiedzialnym. Cieszę się, że mogę podejmować decyzje za siebie, mogę ponosić ich konsekwencje.

W dniu przeprowadzki była słoneczna pogoda, bezchmurne niebo. Dlatego wracając i patrząc na horyzont przede mną prostu się zachwycałam. Piękne miasto, kolorowe pola. Jaki to wszystko cudownie stworzone!
Zapragnęłam pojechać w góry, na dwuosobową wycieczkę. Póki co nie mamy ku temu możliwości, szczególnie jeśli chodzi o znane szlaki.
Ten wyjazd uświadomił mi moje słabe zdrowie i to, że należy o siebie odpowiednio zadbać, że nie mogę robić wszystkiego co inni mogą.

Powiem Ci jeszcze, że o tyle o ile bardzo lubię zmiany i do tej pory przeprowadzki, to kolejnej nie chcę dokonywać samodzielnie. Nie jestem kobietą niezależną, potrzebuję tej męskiej siły
i uporządkowania.

Bardzo łatwo zobaczyć to co się miało, kiedy już się tego nie ma, prawda?
Życzę Ci i sobie również, byśmy potrafili doceniać wszystko to co mamy TERAZ. Każdy poranek, każdy obowiązek, każdą najmniejszą radość, każdą osobę, którą mamy obok, każdą rozmowę, każdy dobry pomysł. Tak naprawdę WSZYSTKO!

Przytulam,
Daria