wtorek, 6 lipca 2021

Epizod depresyjny

Witaj!

Na początku chcę Was uspokoić, chcę żebyście wiedzieli, że jest dobrze! Spokojnie. Po prostu chcę podzielić się tą historią.

 

10 maja 2021

Dzisiaj uświadomiłam sobie jak bardzo samotna w tym jestem.

Fakt, jedynie kilka osób wiedziało, że podejrzewam u siebie depresję.

Większość nie wie, wiedzą, że czuję się źle. Tyle.

Nie wiem, chyba nie chciałam o tym mówić...

Dzisiaj nie czuję się źle, czuję się tragicznie.

Poza wszelkimi psychologicznymi aspektami boli mnie brzuch, denerwuję się, stresuję. Powoli mam dość. Znów pojawiły się myśli samobójcze, były bliższe niż te wcześniej. Już nie musiałabym jechać na most, mogłabym przecież nie wychodzić z domu...

Mam Boga, On trzyma mnie przy Swoim sercu i nie pozwala zrobić sobie krzywdy, ani nawet relacjom. Kocha mnie bezwarunkowo i jako Jedyny w pełni rozumie sytuację. Dzisiaj podjęłam decyzję, jutro umawiam się do lekarza rodzinnego.

Potrzebuję pomocy!


06 lipca 2021

Żal mi tej dziewczyny, chciałabym ją teraz przytulić. Na szczęście ona ma się już dobrze, jest szczęśliwa i żyje radośnie.

Wiecie, czasem trzeba się wygadać, czasem napisać w pamiętniku.

A ja chciałabym podzielić się tym z Wami. Po co? Nie po to by się żalić, nie po to by ktoś mi współczuł. Tego nie potrzeba - już jest dobrze.

Tak naprawdę nie wiem kiedy i od czego zaczęły się moje depresyjne przygody. Skąd to u mnie? Może przez leki, może od dłuższego czasu coś było na rzeczy... Nie wiem i (mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała) nie szukam przyczyn. Wiem, że w maju pogorszyło mi się do tego stopnia, że nie potrafiłam podejmować decyzji, uśmiechać się, cieszyć. To, co wcześniej sprawiało mi radość, stało się przykrym obowiązkiem. Nie chciałam spać. Odpuściłam studia, bo nie byłam w stanie za wiele zrobić. Pewnie wielu z Was zaskoczę, ale miałam również myśli samobójcze. Spokojnie, nie doszło do niczego. (Mam silnego Boga ♥)

Ktoś powie: Czego Ci brakuje, że jesteś nieszczęśliwa?

Odpowiem: Niczego! Naprawdę, niczego. A mimo to było źle...

Zgłosiłam się do lekarza rodzinnego, dostałam skierowanie do psychiatry i umówiłam się na wizytę. Sam fakt, że ktoś potwierdził, że takie samopoczucie nie jest normalne już dodało mi spokoju i siły. Lekarz zdiagnozował problem i wystawił receptę. Zalecono mi tabletki, nie psychoterapię.

Dlaczego o tym mówię?

Chciałabym żeby normalnym było pójście do lekarza, gdy ktoś czuje się źle. Do każdego lekarza: psychiatry, kardiologa, diabetologa, urologa, do terapeuty, czy innego specjalisty.

Na szczęście coraz rzadziej, ale wciąż za często słyszy się "wyślą Cię do psychiatryka", "nie jestem nienormalny", "zrobią z Ciebie wariata", "daj spokój, zjedz czekoladę, pobiegaj, wyjdź na spacer".
Jasne, kontakty z ludźmi są bardzo ważne, spacery również, ale nie wyleczą depresji, nie wyleczą zakrzepicy, nie wyleczą niepłodności.

Nie słyszałam nigdy, że idąc do okulisty jestem nienormalna...

Miejmy świadomość, że psychiatra jest lekarzem, a depresja jest poważną chorobą mocno zagrażającą życiu.

Chciałabym też żeby rozmowa o depresji była tak normalna jak mówienie o uczuleniach i astmie.

Co do mnie, biorę tabletki i czuję się o wiele lepiej! Dawno nie byłam tak spokojna, radosna.


Kochani, trzymajcie się! Ściskam serdecznie ♥

Gdyby ktoś chciał pogadać, to służę - śmiało.
A jeszcze bardziej polecam psychologów (u których też już nie raz bywałam z różnymi problemami) i psychiatrów.


Kocham Was,
z modlitwą +

Daria ♥