Chciałabym się dzisiaj podzielić czymś bardzo osobistym, decyzją sprzed 3 lat. Obchodzę dzisiaj swoją osobistą rocznicę związku
z Miłością.
W tą samą niedzielę - Niedzielę Chrystusa Króla w 2016 r. w pełni oddałam swoje przyszłe życie Jezusowi.
Wcześniej, przez kilka lat, zastanawiałam się nad swoim powołaniem. Sądziłam, że mam iść do zakonu, bo właśnie taki głos najpierw krzyczał w mojej głowie, a później uspokajał.
Stwierdziłam, że skoro Bóg tak dla mnie chce to pójdę, tam będę szczęśliwa. Jednak w sercu miałam więcej troski niż radości.
Odłożyliśmy z Panem tę decyzję na "po studiach". Miałam najpierw skończyć studia, później wyjechać na misje do zakonu.
Wtedy przyszedł listopad 2016 r. i TA niedziela. Podczas Mszy następowało całkowite powierzenie się Chrystusowi (wspólnotowa modlitwa). A ja? Milczałam. Na szczęście tego dnia poszłam na Mszę także drugi raz. Wtedy On przemienił to co było niepewne
w moim życiu i W PEŁNI zaufałam Jego planom. Tak naprawdę rzuciłam się na głęboką wodę, albo raczej rzuciłam się w Jego decyzje w moim życiu.
W październiku 2016 r. poznałam Karola, od początku mówiłam mu, że ja i tak idę do zakonu - nie chciałam by robił sobie jakąkolwiek nadzieję na związek. Bardzo go polubiłam, ale nie szukałam chłopaka.
Jak się okazało, były całkowicie inne niż te, które ja uważałam za Jego plany.